Alarm bilirubinowy
Wczoraj zaczęliśmy się niepokoić gdyż Zolinka wciąż była dość żółciutka, a mroczna pogoda za oknem wcale nie poprawiała sprawy. Po wizycie lekarza już wiedzieliśmy – trzeba lecieć do szpitala bo nie wiadomo czy poziom bilirubiny nie jest już zbyt wysoki.
W szpitalu byliśmy w sumie w ciągu godziny. Paweł u sąsiadki oglądał bajkę z kompa, a Cysiek pod „czujnym uchem” elektronicznej niani spał jeszcze po przedszkolu u siebie w łóżeczku.
W szpitalu okazało się, że wartość była już na poziomie 12% (przy 15% już by nas raczej nie puścili) ale ponieważ na oddziale było pełno dlatego Pani ordynator zasugerowała byśmy jednak spróbowali ją jeszcze
„doświetlić”, choćby sztucznie. I tak właśnie od wczoraj się doświetlamy 😉
Zolince to bardzo odpowiada. Śpi sobie smacznie w ciepłym świetle lampki nad jej koszyczkiem (kochana Mamo Ewy! cmok!)
Ponadto dowiedzieliśmy się w szpitalu, że nasza mała córeczka przybrała na wadze. Jej waga przy urodzeniu to 3050g, spadek (choć nie złapali czy to najniższa waga była) 2850g, a wczoraj było już 3000g czyli przybrała 150g. Bardzo nas to cieszy
5 komentarzy »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL
Skoro słoneczko nie chciało przyjść samo, to trzeba było coś wymyślić …Brawo Zolinko za pomysłowość…Wygrzej się szybciutko i nie stresuj rodziców i blogoczytaczy:)
No pięknie już dziecko na solarium posyłacie…Rozumiem że tipsy w przyszłym tygodniu:)
ach, jak słodko śpi…no ale jak się ma takie warunki wakacyjne, słońce, wygodny kosz plażowy to nic tylko słodko spać. Całuski dla małej Lisiczki
ale rozczulający widoczek…
Buziaki dla Zosi :*
Zosinko, co u Ciebie?? Buziaki Słodzinko i pozdrów swoich wspaniałych braci:)