Krynica MTB+ 2013 – Trip #4 Z Lackową w tle
Trip #4 (07.07.13): Z Lackową w tle
Trasa: Krynica Górska – Mochnaczka – Czyrna – Banica – Izby – szlakiem granicznym (konnym, a de facto quadowym), przełęcz Beskid (664m n.p.m.) przez Czerteż – Dzielec (792m n.p.m.), zjazd zielonym szlakiem do Tylicza skąd odebrała nas Lusi. Większość trasy naszym punktem odniesienia była Lackowa (997m n.p.m.).
Mapy: GPSies Bikemap Endomondo
Opis: Ta wycieczka nie należała do najłatwiejszych dla tandemu MTB+przyczepka. Krótki odcinek graniczny okazał się dość błotnisty i stromy. Niemniej wrażenia były naprawdę wspaniałe. Tym razem ekipa wycieczkowa większa: Pawełek na swoim rowerze i Cysiek w przyczepce. Z Krynicy skierowaliśmy się przez odwiedzany przez nas już wcześniej Jakubik, a następnie dalej z Mochnaczki asfaltem w kierunku Czyrnej (na drogowskazach droga na Berest). Zjazd do Czyrnej był tak szybki, że w dolinie niemal przegapiliśmy skręt w prawo w wąską drogę w kierunku Banicy.
W dolinie czekała na nas nie lada atrakcja – sejmikujące bociany w liczbie około 50 sztuk zbierały się na polanie opodal. My dalej mknęliśmy w dół w stronę Izb, drogą którą zaledwie kilka dni wcześniej jechałem z Marcinkiem.
Mijając zabudowania Izb ruszyliśmy dalej w stronę granicy, tym razem szlakiem konnym w kierunku przełęczy Beskid (664m n.p.m.) rozdzielającej Czertaż i Lackową, a w niektórych źródłach uznawaną istotnie jako granicę między Beskidem Sądeckim a Niskim.
Z przełęczy kierujemy się w prawo dość błotnistą drogą. Moje początkowe obawy niestety się potwierdzają. Graniczny szlak okazuje się całkowicie rozjechany przez quady i zniszczony zwózką w taki sposób, że środkiem biegnie rów miejscami głębokości prawie pół metra! Chłopaki spisali się jednak na medal. Pawełek dzielnie cisnął pod górę, a Cysiek na moją prośbę odciążył mi przyczepkę i dzielnie przez następny kilometr kroczył pod stromą górkę po śliskim błocie pomimo, że na nóżkach miał tylko luźne sandałki – mój mały bohater.
Na szczycie Czerteża (793m n.p.m.) robimy sobie zasłużony odpoczynek i posiłek energetyczny z batoników.
Dalsza trasa to już sama poezja. W końcu można było zapiąć cały zaprzęg i w pełnym popołudniowym słońcu ruszyliśmy w dół zielonym szlakiem, który w pewnym momencie odbija w prawo wąską ścieżką przez las, by następnie zniknąć w urokliwie opadających łąkach, którymi puściliśmy się w dół.
Dobrze, że nie całkiem puściłem klamki na początku bo w gęstwinie traw, w poprzek leżał pień drzewa. Rozpędziliśmy się trochę bardziej dopiero gdy ścieżka zaczęła być bardziej widoczna.
Dotarłszy do asfaltu kierujemy się do Tylicza skąd odebrała nas Lusi dzieki czemu oszczędziliśmy mozolnego podjazdu w kierunku Krynicy. Chłopaki wystarczająco się tego dnia namęczyli – dzielne liski. Wyjątkowo udany trip!
Brak komentarzy »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL