Dogoterapia z Bartonem
W drugim tygodniu naszego turnusu do radzyńskiego zespołu terapeutów dołączył wolontariusz Barton ze swoją Panią – Iwoną. Jak tylko wieść się rozniosła (a mieliśmy przyjemność mieć zajęcia z Bartonem jako jedni z pierwszych) od razu wszystkie dzieciaki się rozochociły na spotkanie z czworonożnym przyjemniakiem.
Zajęcia z pieskiem to dla dziecka przede wszystkim dodatkowa motywacja i stymulacja. Pies z pewnością cudu uzdrowienia nie sprawi (choć często rodzice mają takie oczekiwania) ale dzieci naturalnie cieszą się z jego samej obecności na zajęciach. Pies to również dodatkowy partner do zadań, który może aktywnie włączyć się w zajęcia bądź najzwyczajniej je uatrakcyjniać.
Marcinek z Bartonem ćwiczył głównie kategoryzację. Zajęcia te były naturalnym przedłużeniem jego ćwiczeń z terapii logopedycznej czyli opanowywanie kategorii: mały-duży, „kolor do koloru”.
Barton okazał się bardzo pracowity i wyrozumiały dla natarczywych dzieciaków nierzadko okazujących swoje upodobania do pieska dość w wylewny sposób 😉
Pawełek również cieszył się na spotkanie z czworonogiem. Ciocia Iwona, równie cierpliwie jak jej podopieczny, znosiła wizyty rozkrzyczanego rodzeństwa małych dzieciaków i organizowała im zajęcia z rysunków z takimi oto wynikami:
Najbardziej jednak Cysiek przeżywał wyprowadzanie Bartona na spacer.
3 komentarze »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL
Boszsz, nie nadążam czytać 😉
Kochana Ciociu, bo teraz akurat się nazbierało wydarzeń w życiu Marcinka, a tatuś stwierdził, że choćby nocami ale je opisze. Dalej już nie będzie tak lekko. Praca zwaliła się na mnie od razu – studenci przypomnieli sobie (to raczej ja im przypomniałem), że pewne terminy się kończą i jest już bardzo gorąco. A ponieważ obecny student to student „roszczeniowy” dlatego nie wszyscy reagują na zbliżające się terminy mobilizacją do pracy. Dla niektórych to mobilizacja do narzekania na czas, który minął i nie wiadomo jeszcze co…”na to, co im się należy!”. Najbliższy rok nie zapowiada się lepiej niestety…robię bokami już, ufff.
Dlatego jedyna odskocznia to opisywanie chwil miłych – takich jak choćby Radzyń, który choć pracowity był to również jedyny czas by tak blisko z rodziną pobyć. Wspaniały czas…a Marcinek za każdym razem potwierdza jak warto w niego ten czas i pracę inwestować.
Dobrze, że w tym roku były na to fundusze ale tylko dzięki wsparciu osób, które szczodrze oddały swój 1% podatku. Z pewnością nie moglibyśmy sobie bez tego na ten wyjazd pozwolić pod koniec wakacji, które są dla mnie najgorszym okresem w budżecie. Jeszcze raz dziękujemy wszystkim!
Szkoda tylko, że Marcin wrócił z Radzynia z katarkiem, który ciągnie się do teraz i obawiamy się, że skończy się pewno około wiosny (tak zwykle bywa) bo trudniej wtedy egzystować, choćby na rehabilitacji, gdy z nosa leje się i leje.
Lusi wygladasz przecudnie!!!! Promieniejesz po prostu, no i te ponetne ksztalty:)
Chlopaki swietne! Prezes mnie rozbraja – miny ma niemozliwe, a Pawel…rower, narty, plywanie – zuch chlopak!
Jak juz sie ogarniecie z rodzeniem, karmieniem i tuleniem zapraszamy z deska do nas – wiatru mamy pod dostatkiem:)))
Buzki