Długa szychta
Dziś Lusi przejęła opiekę na Marcinkiem i pomimo uciążliwości udało jej się wytrwać w tym przez następnych kilka dni bez zmian!!! Po części złożyły się na to również inne okoliczności.
W sobotę, tj. 13.10 jej brat miał wesele, na którym byłem świadkiem. Sytuacja o tyle niekomfortowa, że trochę dziwnie czułem się będą obecnym na uroczystości zamiast siostry „zainteresowanego” – no ale funkcja zobowiązuje. Wszystko jednak poszło wyśmienicie, a Lusi odnalazła się lepiej niż ja w tej dziwnej sytuacji, jak i w sali nr 3. Opracowała również sposób na „twarde” noce i rozłożyła się na karimacie (wbrew wcześniejszym protestom oddziałowej) i to na przeciwko dyżurki, wykorzystując przestrzeń pod łóżeczkiem Marcinka. To się nazywa pomysłowość.
Brak komentarzy »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL