Nacieramy na Kocierz
Ostatni wyjazd w Sudety jedynie zaostrzył nam apetyt na górki w wydaniu „chodzonym”. Na szczęście nasze okolice obfitują w miejsca, które ku temu sprzyjają.
Sporo czasu minęło od kiedy przemierzałem beskidzkie szlaki piechotą. Praktycznie niezmiennie podziwiam ich uroki z pozycji siodełka rowerowego. Pomijając niezaprzeczalne zalety takiego sposobu przemieszczania się to niestety ma ono jedną, acz poważną wadę – nie mogę tego robić (jeszcze 😉 ) rodzinnie gdyż małe liski są istotnie jeszcze za małe. Pora więc schować swoje ambicje i korzystać z tego, że wszyscy są chętni i pełni zapału. Co więcej – jest jeszcze rodzina, która chce do nas dołączyć! I tak ruszyliśmy na szlak wraz z Hanią, Wojtkiem i Andrzejem.
Punkt startowy/końcowy: Żar
Międzylądowanie: Przełęcz Kocierska
Jeszcze dziarski krok i uśmiech na twarzy bo to początek 😉
Pawełek przymierza się do „Nordik Patykingu”
W końcu docieramy na Przełęcz Kocierską. Kierunek karczma 😉
Jak już brzuszek pełen to i kości można rozprostować. W końcu tak się zmęczyłem tym…siedzeniem 😉
No kto by się spodziewał takiego fajnego rodeo w Beskidach – łuuuuhuuuu!
Wojtek też pozazdrościł Marcinkowi.
Lusi z Hanią też miały czas odpocząć i porozmawiać.
Trzej kuzyni: Andrzej, Wojtek i Paweł – jak przystało na 5-ciolatka z „najmądrzejszą miną”.
W drodze powrotnej był jeszcze czas na wygłupy.
Mijaliśmy również tak urocze miejsca jak to gdzie czas się zatrzymał.
Ten dzień był wyjątkowo miły, tym bardziej, że tuż po naszym powrocie niebo zasnuło się już całkowicie i lunął deszcz, który padał przez całą noc.
Był też jeszcze czas na dobrą zabawę ze swoim ukochanym kuzynem.
Więcej zdjęć z wypadu na Przełęcz Kocierską w naszej galerii.
2 komentarze »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL
Wyprawa super!!! Takie wygłupy po? Chyba trasa zbyt łagodna:). Co do chętnych , to jest jeszcze jedna rodzina…Pamiętajcie.
Trasa była całkiem, całkiem…ale „przystanek” na przełęczy był treściwy i pozwolił nam się zregenerować.