Bywają takie dni
Po porannej paranoi z komisją d/s orzekania wyruszyliśmy do Krakowa do ortodonty. Paweł stanął na wysokości zadania i nie dość, że pięknie pochwalił się pani dr wszystkimi swoimi górskimi osiągnięciami (m.in. samodzielne wejście na Trzy Korony w upalny dzień w tempie godnym wytrwałych chodziarzy – dla trzylatka to wyczyn nie lada) to równie pięknie pochwalił się swoim uzębieniem, które ocenione zostało celująco. Nie muszę dodawać, że radzi z tego jesteśmy niezmiernie tym bardziej, że miała to być jedna z niewielu dobrych wiadomości tego dnia.
Postanowiliśmy przejść się na stare miasto ale odmienny system parkowania i uiszczania opłat sprawił, że zamiast miłego dnia znaleźliśmy mandat za szybą. Cóż, w obliczu ostatniej złej passy wcale mnie to nie zdziwiło i karteczka powędrowała w nerwach do kosza. Niech mnie ścigają później…
Zmęczeni i zdenerwowani gotowi byliśmy wyjechać z Krakowa gdyby nie to, że obiecaliśmy Pawełkowi za poranną wizytę odwiedzić jego kolegę Karola. Przespaliśmy się więc w autku na parkingu pod Ikea i wyruszyliśmy na spotkanie, które okazało się lekiem na chandrę. Nie ma nic lepszego jak rozmowa w serdecznej atmosferze i odreagowanie stresu. Pozdrawiamy Was Margolciu, Zielarzu i Karolku.
1 komentarz »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL
Nasz dom jest Waszym domem. zawsze o tym pamiętajcie!