lip
01
2008

Castelfranco Veneto i Treviso

Dzisiejszy poranek nie zachęcał do wyjścia z domu, co dopiero do podróży! Rano ciężkie chmury jednak pękły i lunął ulewny deszcz, który jednak padał około 1.5 godziny. Pozostały po nim jedynie troszkę lepsze powietrze i, ku uciesze dzieciaków, ogromne kałuże, które od razu stały się celem zabaw (rodzice też byli zadowoleni bo przynajmniej nie wieźli kaloszy tysiąc kilometrów na daremno). Trzeba było jednak podjąć decyzję co z dalszą częścią dnia. Pomimo niepokojących prognoz postanowiliśmy jednak gdzieś się wybrać. Wyboru zbyt wiele nie było bo zrobiła się dość późna godzina i w końcu przed 14.00 wyruszyliśmy w kierunku odległego od Wenecji zaledwie o 40 km Castelfranco, miejsca o którym nic poza warownymi murami nie wiedzieliśmy.

Już na miejscu okazało się, że w istocie, choć uroku odmówić się nie dało tonącym w słońcu, rozpalonym do czerwoności murom odcinającym się ostro na tle soczystego błękitu bezchmurnego nieba, to jednak czuć było, że miasteczko jest dość senne. Masywne mury średniowiecznego zamku (1211)  i otaczająca je wysychająca fosa oddzielają widocznie najstarszą część miasta.

Zdziwiła mnie swym ascetycznym wręcz wnętrzem okazała z zewnątrz budowla kościoła katedralnego San Liberale. Chociaż trzeba przyznać, że w pełni rekompensuje je cenne dzieło, które sprowadzono tutaj zaledwie kilka lat temu – obraz autorstwa urodzonego w Castelfranco Giorgione:Tronująca Maria z Dzieciątkiem i świętymi Franciszkiem i św. Liberiuszem (ok. 1505) albo krócej La Pala di Giorgione.

La Pala di Giorgione

Szkoda, że o wartości tego dzieła dowiedziałem się pobieżnie już po tym jak je zobaczyłem z informatora, który zdobyłem na miejscu.

Niestety większość murów cytadeli była niedostępna z powodu prac konserwatorskich i remontowych stąd po krótkim rekonesansie ruszyliśmy w dalszą drogę do Treviso, które okazało się być miejscem urokliwym choć z racji późnej pory daliśmy radę jedynie docenić lokalną kuchnię. Sceneria była jednak wyjątkowa gdyż zasiedliśmy na głównym placu miasta – Piazza dei Signori.

Jedzenie w tak urokliwym miejscu, w godzinie kiedy Włosi sami zaczynają korzystać z uroków miasta (ca. 19.00) miało naprawdę ciekawą oprawę.

Share
Pocztówka napisana przez magura w temacie: Liski_cztery,podróże
Naklejono

Brak komentarzy »

RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL

Skomentuj

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes tailored by magura 4 pocztowki.tk