Krynica MTB+ 2013 – Trip #1 Przez Tylicz i Mochnaczkę
Trip #1 (01.07.13): Krynica Górska – Tylicz – Mochnaczka Wyżna – Krynica Górska (w większości niestety asfaltem)
Trasa: Krynica Górska – Tylicz – Mochnaczka Wyżna – Krynica Górska (w większości niestety asfaltem).
Mapy: GPSies Bikemap Endomondo
Opis: Z parkingu pod ORW Panorama ruszamy w dół i dalej w lewo w kierunku Tylicza (cały czas asfaltem, ul. K. Pułaskiego). W Tyliczu odwiedzamy miejscową Golgotę, wzniesioną na zboczach za kościołem w głębi rynku (ładne widoki całej okolicy). Dalej w kierunku Mochnaczki, miarowo nie dość uczęszczaną asfaltową drogą. Z lewej strony Beskid Sądecki, z prawej Beskid Niski.
Po drodze mijamy skrzyżowanie drogi w Mochnaczce Niżnej z odbiciem w kierunku przełęczy Jakubik (w kierunku Krynicy) przy którym zatrzymujemy się w sklepie. Coś co na początek przypominało zwykły stary GS okazuje się być kopalnią szczęścia bo Marcinek na dnie ciemnej półki coś ujrzał i podskakując z radości zaciągnął mnie tam. Zdziwiony schylam się i…oczom nie wierzę! Na półce leżała rasowa cud-marzenie trąbka „made in China”. Już wcześniej szukaliśmy na próżno właśnie takiego instrumentu w internecie po tym jak Marcin zmasakrował ustnik w swojej starej trąbce. Ta, nie dość, że ustnik miała wzmacniany, a wentyle kolorowe, to kosztowała zawrotną kwotę 23 zł (w internecie 40-65!). Szczęścia tego i kolejnych dni nie było końca. Marcinek na każdą wycieczkę obowiązkowo brał już trąbkę 🙂
Dalej pojechaliśmy więc z melodią na ustach. W promieniach zachodzącego słońca i ze skoczną melodią trasa do Mochnaczki Wyżnej minęła bardzo szybko. W Mochnaczce skręcamy w kierunku Kopciowej ale tylko by po kilometrze skręcić w leśną drogę w lewo, która następnie wyprowadziła nas na malownicze łąki. Niezwykle urokliwe miejsce – gdzie się nie rozejrzeć w koło tylko las i łąki, żadnych zabudowań.
Końcówkę wycieczki robiliśmy już prawie o zmroku i trochę pobłądziliśmy ale niespodziewanie spotkaliśmy starszego pana który trochę pomógł nam ponawigować z powrotem. Sprawa o tyle istotna, że w tej części zbocza były dość strome, a doliny głębokie. Nie chciałem nadkładać drogi lecz zjechać dokładnie nad ośrodkiem. O dziwo, udało się to i to bez pudła. Spotkanie ze starszym panem miało za kilka dni okazać się dodatkowo wyjątkowe gdyż minęliśmy się jeszcze raz ponad tydzień później, podczas naszej wycieczki w dolinie Szczawnika na dojeździe do Wierchomli.
Niestety, pod sam koniec wycieczki, na jednym z bardzo stromych zjazdów Marcinek się obudził i przerażony chyba tym, że stromizna jest taka, że prawie „wisi w szelkach” w przyczepce, zaparł się nogami z całych sił, a ponieważ miejsca na nogi ma w niej zdecydowanie mniej niż Zosia dlatego usłyszałem tylko dźwięk rozdzieranego materiału.
Okazało się, że nie wytrzymał materiał podłogowy, który rozdarł się prawie na całej długości od spodu. Pomimo starań i prób zreperowania tego na miejscu w Krynicy (konsultacje u szewca i w pasmanterii) taki system wentylacji służył nam jeszcze do końca wakacji. Właściwie nie było źle, tylko trzeba było uważać, żeby dzieciaki nie pogubiły zabawek, książek ani picia 🙂
Brak komentarzy »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL