Tak to się czasem dzieje…
…że długo i pieczołowicie przygotowywany tekst, pisany pod wpływem emocji, a co za tym idzie – wyjątkowy dla nas…GINIE! Okrutna i bezduszna maszyna pożera go w swych cyfrowych czeluściach.
Tak też właśnie stało się Lusi z opisem wczorajszego popołudnia, które obfitowało w różne ciekawe wydarzenia z racji balu przebierańców.
Może wam, drodzy pocztówkoczytacze, uda się zmobilizować Lusi do podjęcia jakże wielkiego trudu ponownego zebrania skrawków wspomnień z wczorajszego dnia, tak żebyśmy poznali je osobiście. Żeby zaostrzyć apetyt umieszczam jedynie migawkę z końcówki. Reszta w waszych…klawiaturach 🙂
2 komentarze »
RSS dla komentarzy do tej pocztówki. TrackBack URL
Podziwiam Cię Lusi, że wybrałaś się na turnus z dzieciaczkami i dajesz sobie dzielnie radę!
Coś słabo z tą agitacją… Niby podglądających sporo, a do komentarzy się nie garną :-/